To nic, że to Wielkanoc
Śniadanie wielkanocne już za nami. Spoglądam na stół...tradycyjne polskie śniadanie wielkanocne....świątecznie udekorowane pisankami...Niewiele moja pacjentka skosztowała. Pozostała wierna...nawet dzisiaj...swojemu twarogowi i dżemie.
Wie, że jest Wielkanoc...ale nie rozumie już znaczenia tego odświętnego dnia. Ot...dzień jak każdy inny.
Wstaje od stołu...mówi, że musi iść się spakować ..bo za kilka dni jedzie na wycieczkę do Włoch.
Uspokajam ją...."mamy jeszcze mnóstwo czasu" ale Ona nie słucha mnie...może nie słyszy....powoli wraz z balkonikiem rusza do swojej sypialni. Nagle przechodząc obok szkatułki z biżuterią zatrzymuje się....przekłada i ogląda swoje skarby....po czym trzymając w dłoni jakieś jarmarczne korale kieruje się w stronę łazienki...
Po chwili znowu ją widzę...wchodzi do pokoju trzymając już dwa ręczniki...
-a gdzie korale - w myślach się zastanawiam. Pewnie zostały w łazience. Rozmyślania przerywa głos Marii...pokazuje mi na ręczniki i mówi,że idzie je wyprać....kiwam głową i obserwuje jak po chwili znowu coś innego przykuwa jej uwagę...znów robi powolne kilka kroków i..znowu przystaje...coś dotyka...coś przekłada...a to wazonik na parapecie....w trakcie gdy podlewała jednego kwiatka.....a to serwetka na szafce...a gdzie są ręczniki, które przed chwilą trzymała w dłoniach?...myślę...-pewnie zostawiła na tarasie...gdy przez przypadek wyrwała kilka chwastów...a gdzie koneweczka mała z parapetu?...
Przyglądam się jej gdy teraz tak siedzi na sofie i ogląda jakiś program w telewizji....ogląda albo i nie ....?...może tylko patrzy w tym kierunku ...a myśli gdzieś jej szybują ...
Powinnam teraz wstać i przywrócić poprzedni stan wystroju pokoju, łazienki, tarasu....pozbierać porozrzucane czy zagubione rzeczy. I pewnie jeszcze kilka lat temu tak bym uczyniła...kto wie pewnie bym chodziła krok w krok za pacjentką mówiąc...że to wolno a tamtego nie. Pewnie w duchu bym się złościła, że mam kolejne zajęcie i pracę po której nie będzie śladu już za kilka minut.
Teraz reaguję spokojem bo wiem, że za chwilę moja pacjentka zacznie kolejną "wędrówkę" i najprawdopodobniej wszystkie porozrzucane w tej chwili rzeczy albo wrócą na swoje miejsce albo znajda kolejne "właściwe"miejsce. A Marii będzie mogła być znowu w swoim żywiole...a wieczorem kładąc ją do łóżka usłyszę, jak bardzo jest zmęczona...bo cały dzień robiła porządki. A ja przykrywając ją kołdrą pochwalę jej pracowitość i aktywność.
I to nic, że to Wielkanoc.
Dla Niej był to dzień jak każdy inny...a może już nawet zapomniała, że to Wielkanoc..a jeśli nawet nie to i tak nie ma to znaczenia.